Owsianka, czyli małe co nie co dla głodomorków...


Z owsianką jest tak, że albo ją się kocha albo wprost nienawidzi ;)
JA należę do tych osób po środku ponieważ, gdy miałam ją jeść w przedszkolu, czy w szkole (bleee) ale domową lubiłam sobie od czasu do czasu wszamać.
Nie żebym była jakimś ekspertem w tych sprawach ale wydaję mi się, że teraz wiele matek już nie trudzi się robieniem własnej domowej owsianki tylko zazwyczaj kupuję te gotowce...
Z jednej strony to fajnie iść na prostotę ale z drugiej to takie smutne, że taka hmm.. tradycja idzie w nie pamięć ;D??


Owsiankę firmy kupiec przyrządza się w bardzo prosty sposób zatem możemy ją przygotować w u siebie na stanowisku w pracy, dodatkowo jest to nie dużej wielkości saszetka, a więc bez problemu schowamy ją w naszej torebce.
Do zjedzenia miałam owsiankę truskawkową, waniliową oraz malinową.
Jak dla mnie wszystkie okazały się dosyć smaczne i syte.
Konsystencja jest jak najbardziej owsiankowa :D

Jeśli lubicie owsiankę albo macie do niej sentyment to czasami naprawdę warto sięgnąć po takie małe opakowanie-małego co nie co ;)
Pisała;
Magdalena Błażejewska
http://magicwordcherry.blogspot.com/